- autor: kopass, 2018-08-30 21:26
-
Powrót do Ligi Okręgowej w wykonaniu naszego Włókniarza Leśna jest jak na razie bardzo dobry, a gdy dodamy, że po wielu, wielu latach udało się wygrać na stadionie w Lubaniu, to można by popaść w euforię. Włókniarz po golu Krzysztofa Pieśkiewicza najskromniej jak to można, ale zdobył lubańską twierdzę. Bój był niezwykle zacięty, a dodatkowo grę obu drużynom utrudniała murawa na stadionie MOSiR-u, a raczej jej brak.
Mecz był bardzo wyrównany i oddać trzeba obu drużynom, że nie trzeba było ich jakoś specjalnie dodatkowo motywować, gdyż sama stawka tego meczu, była dla piłkarzy dodatkowym zastrzykiem adrenaliny. Gdy mecze są takie napięte nie trudno o kartki, bowiem nikt nogi nie wstrzymuje i walczy o każdą piłkę. Dlatego w pierwszej połowie oprócz dobrych okazji Pieśkiewicza i Góraja warto odnotować żółte kartki dla Jakuba Gilewskiego, Mateusza Kalki i Krzysztofa Mazura. Do przerwy nie zobaczyliśmy bramek, więc można było się spodziewać jeszcze większych emocji w drugiej części gry.
Ta rozpoczęła się znakomicie dla nas, gdyż w 51 min. błąd defensywy Łużyc wykorzystał Krzysztof Pieśkiewicz i prowadziliśmy 1:0! Wiadomo było, że Łużyce będą starały się jak najszybciej odpowiedzieć, ale czas upływał i dzielnie się broniliśmy. W końcówce Łużyce dosyć mocno nacisnęły, ale "dzień konia" miał Mateusz Gilewski i co róż pokazywał nam swoje nieprzeciętne umiejętności. Najpierw przy strzałach Starczewskiego, później Mikołaja Kuriaty, a na koniec zagrał na nosie swojemu byłemu klubowemu koledze Łukaszowi Misiurkowi. Włókniarz na koniec mógł skuteczną kontrą przypieczętować wygraną, ale Miłosz Kuriata przegrał pojedynek z goalkeeperem Łużyc. Po ostatnimi gwizdku radości nie było końca, piłkarze w raz z kibicami opanowali Lubańskie trybuny we wspólnej zabawie. Dodać należy, że na trybunach było zdecydowanie więcej kibiców Włókniarza, aniżeli fanów gospodarzy i to na pewno było dużym wsparciem w osiągnięciu tego sukcesu.
Link do relacji ze spotkania na portalu e-lubań.pl tutaj